Po pierwsze - dokonać wokół siebie zmian. Zmian otoczenia. Poprzestawiać co się da ;) A że u nas niewiele się da - nad czym ubolewam strasznie - zmienić choćby rozmieszczenie produktów na półkach w kuchni, czy poprzestawiać sprzęty kuchenne:) Zawsze to zmiana, która powoduje że czuję się lepiej. Ale niekoniecznie czuje się lepiej małżonek, który aby coś znaleźć musi albo zadać tysiąc pytań, albo się naszukać....:)
Próbowałam także zmian większego kalibru w ustawianiu i przestawianiu mebli ale po przejechaniu kanapą przez pół mieszkania i powrocie na swoje dotychczasowe miejsce dałam spokój. Za to w pokoju u Michałka "mała kosmetyka" miała miejsce :)
Po drugie - zakupić malinowy lakier do paznokci i poczuć się Kobietą;)
Po trzecie - zaplanować wielkie mycie okien, coby - gdy już nadejdzie upragniona wiosna - móc ją bez przeszkód i na bezczelnego podglądać, bawiąc w swym domostwie;)
Po czwarte - zaplanować zakup pierwszych kwiatów i roślinek balkonowych, aby w przypływie rozmarzenia o swym dzikim, zielonym i WŁASNYM ogrodzie przydomowym choć troszkę poczuć jego namiastkę....
Po piąte - szukać rozwiązań, aby to co się wymyśliło, tudzież podpatrzyło stało się rzeczywistością
Po szóste - jako realizacja piątego - podsunąć mężowi pomysł na niezobowiązujący, bezokazyjny prezent :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz