Po pierwsze - dokonać wokół siebie zmian. Zmian otoczenia. Poprzestawiać co się da ;) A że u nas niewiele się da - nad czym ubolewam strasznie - zmienić choćby rozmieszczenie produktów na półkach w kuchni, czy poprzestawiać sprzęty kuchenne:) Zawsze to zmiana, która powoduje że czuję się lepiej. Ale niekoniecznie czuje się lepiej małżonek, który aby coś znaleźć musi albo zadać tysiąc pytań, albo się naszukać....:)
Próbowałam także zmian większego kalibru w ustawianiu i przestawianiu mebli ale po przejechaniu kanapą przez pół mieszkania i powrocie na swoje dotychczasowe miejsce dałam spokój. Za to w pokoju u Michałka "mała kosmetyka" miała miejsce :)
Po drugie - zakupić malinowy lakier do paznokci i poczuć się Kobietą;)
Po trzecie - zaplanować wielkie mycie okien, coby - gdy już nadejdzie upragniona wiosna - móc ją bez przeszkód i na bezczelnego podglądać, bawiąc w swym domostwie;)
Po czwarte - zaplanować zakup pierwszych kwiatów i roślinek balkonowych, aby w przypływie rozmarzenia o swym dzikim, zielonym i WŁASNYM ogrodzie przydomowym choć troszkę poczuć jego namiastkę....
Po piąte - szukać rozwiązań, aby to co się wymyśliło, tudzież podpatrzyło stało się rzeczywistością
Po szóste - jako realizacja piątego - podsunąć mężowi pomysł na niezobowiązujący, bezokazyjny prezent :D
rzecz o świecie rocznego maluszka, jego mamy i taty czyli o otaczającej naszą trójeczkę rzeczywistości... oraz o naszych poczynaniach twórczych, "odtwórczych", podróżniczych, kulinarnych i innych
środa, 17 marca 2010
piątek, 12 marca 2010
paryskie targowiska
Marzy mi się przenieść na chwilę na jedno z paryskich targów... Nacieszyć oczy poukładanymi równo warzywami, owocami, kwiatami, owocami morza. Poukładanymi kolorystycznie. I nacieszyć uszy nawoływaniem Sprzedawców do kupna WŁAŚNIE u nich najlepszego towaru. A nad głową posłuchać przejeżdżającego właśnie naziemnego na tym odcinku metra :)
Dla zobrazowania, zdjęcie fragmentu targowiska... ale nie paryskiego, lecz krymskiego. Czyli mydło i powidło;)
A dla utrzymania klimatu paryskiego LUWR. Z całym jego błękitem nieba i zielonością żywopłotu. Zdjęcie z .... grudnia :) Gwoli ścisłowści, z grudnia 2006.
Dla zobrazowania, zdjęcie fragmentu targowiska... ale nie paryskiego, lecz krymskiego. Czyli mydło i powidło;)
A dla utrzymania klimatu paryskiego LUWR. Z całym jego błękitem nieba i zielonością żywopłotu. Zdjęcie z .... grudnia :) Gwoli ścisłowści, z grudnia 2006.
środa, 3 marca 2010
pastelowo wiaderkowo i muszelkowo wiankowo
Potrzebuję widzieć dookoła siebie PASTELE i nimi się otaczać. Nastraja mnie to wiosennie i lekko.
Dzisiejszym nabytkiem w tym temacie jest małe, porcelanowe wiadereczko. Z metalową rączką i drewnianym na niej elementem /do trzymania ma się rozumieć/. W kolorze pastelowego lila różu, w kremowe grochy.
Zdjęcia nie będzie, bo te mam możliwości robić w porze zbliżonej do tej, a to okrada zdjęcie z pastelowego uroku. Może w weekend uda mi się złapać aparat w świetle dziennym to wedy spróbuję je pokazać :)
Póki co wiadereczko czeka na świątecznego lokatora :)
Z serii lekkich w swojej prostocie przedmiotów, które ostatnimi czasy nabyłam przedstawiam te oto pojemniczki.
Złamana, kremowa biel. Każdy obwiązany czerwoną wstążeczką w białe kropeczki, a na niej porcelanowa tabliczka z informacją, co kryje się wewnątrz. Do tego hermetyczna pokrywka. Estetycznie i praktycznie :)
W poprzednim poście odgrażałam się kolejnymi wiankami. I proszę bardzo!. Jest kolejny, zainspirowany cudownościami łazienkowymi elisse. Jako budulec posłużyły mi muszelki, własnoręcznie znalezione podczas ostatnich wakacji.
a tutaj pozostałości materiału, czyli skarby wakacyjne portugalsko-włoskie z lat ubiegłych....
I nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa w kwestii wianków ;)
Ze spraw Michałkowych - akcja ZĄBEK. Czyli idą trzonowce.... Ojjj, męczy się nam Maluszek, a przy tym i My...
Dzisiejszym nabytkiem w tym temacie jest małe, porcelanowe wiadereczko. Z metalową rączką i drewnianym na niej elementem /do trzymania ma się rozumieć/. W kolorze pastelowego lila różu, w kremowe grochy.
Zdjęcia nie będzie, bo te mam możliwości robić w porze zbliżonej do tej, a to okrada zdjęcie z pastelowego uroku. Może w weekend uda mi się złapać aparat w świetle dziennym to wedy spróbuję je pokazać :)
Póki co wiadereczko czeka na świątecznego lokatora :)
Z serii lekkich w swojej prostocie przedmiotów, które ostatnimi czasy nabyłam przedstawiam te oto pojemniczki.
Złamana, kremowa biel. Każdy obwiązany czerwoną wstążeczką w białe kropeczki, a na niej porcelanowa tabliczka z informacją, co kryje się wewnątrz. Do tego hermetyczna pokrywka. Estetycznie i praktycznie :)
W poprzednim poście odgrażałam się kolejnymi wiankami. I proszę bardzo!. Jest kolejny, zainspirowany cudownościami łazienkowymi elisse. Jako budulec posłużyły mi muszelki, własnoręcznie znalezione podczas ostatnich wakacji.
a tutaj pozostałości materiału, czyli skarby wakacyjne portugalsko-włoskie z lat ubiegłych....
I nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa w kwestii wianków ;)
Ze spraw Michałkowych - akcja ZĄBEK. Czyli idą trzonowce.... Ojjj, męczy się nam Maluszek, a przy tym i My...
Subskrybuj:
Posty (Atom)